6.09.2013

dwadzieścia dwa ♥

Mężczyzna wszedł do opuszczonego magazynu przemysłowego znajdującego się na uboczu miasta. Z rozmachem zamkną ciężkie stalowe drzwi, które wydały z siebie okropnie głośny trzask. Chłopak podszedł do starego drewnianego krzesła w rogu i kopnął je. Przedmiot roztrzaskał się na kilka części, ale mężczyzna wcale nie poczuł ulgi i uderzył z całej siły w ścianę. Przeklął pod nosem i oparł o mur rękę i położył na nią czoło.
-Szefie, wszystko dobrze?
-Widziałem ją!

~~
Louis, Alex oraz Nancy siedzieli po obiedzie w salonie i oglądali program przyrodniczy o „podróżach” zwierząt Afrykańskich. Po chwili dziewczynka wstała z sofy i podreptała do kuchni. Z szafki na samym dole wyciągnęła swoją niedużą szklankę i ostrożnie podeszła do lodówki.
-Mama!
-Słucham kochanie.
-Choć, pić!
Dziewczyna chciała już wstawać, ale Lou przytrzymał ja ręką i sam poszedł do Nancy. Otworzył lodówkę i wyciągnął sok pomarańczowy. Nalał go do szklanki dziewczynki i odłożył na miejsce. Wyciągnął jeszcze marchewkę i razem wrócili do salonu.
-Przywłaszczyłem sobie marchewkę. – chłopak rozsiadł się z powrotem na kanapie
-Widzę – zaśmiała się Alex – smaczna ?
-Owszem, owszem. Chcesz kawałek?
-Nie, podziękuję.
Nancy odstawiła szklankę z sokiem na stolik i wgramoliła się do Louisa. Uważnie patrzyła jak chłopak przeżuwa warzywo. Po chwili wyrwała mu ją z ręki śmiejąc się i zaczęła ją sama zajadać z uśmiechem. Lou potargał jej blond włoski.
-Co zrobiłeś z moją córką, która zawsze wybiera marchewkę z zupy?    
-Ma się ten dar. – uśmiechnął się zawadiacko
Wspólnie spędzili udane popołudnie, ale dziewczyna wiedziała, że Louis coś kombinuje. Kiedy mała wciągnęła się w oglądanie bajek Alex pociągnęła chłopaka do kuchni.
-Ej jesteś niegrzeczna, mam dziewczynę – bronił się
-Przestań już udawać. Wiem, że masz jakiś cel w tym spotkaniu.
Lou nerwowo podrapał się po głowie, zastanawiając co powiedzieć.
-Ładną mamy pogodę co nie?
-Nie zmieniaj tematu.
-Eh… Daj mu szanse… Obiecuję w jego imieniu, że się postara, widać to po nim. Zależy mu na tobie…
-Louis… gdyby to było takie proste… Boje się, nie rozumiesz?
-Czego się boisz?
-Powtórki z rozrywki… Boje się, że znowu skończymy na niczym.
-On… On się zmienił, bardzo się zmienił.
-Ja też. Przepraszam, ale lepiej będzie jak już pójdziesz. Muszę poćwiczyć do występu, który jest dokładnie za miesiąc.
-Dobrze, rozumiem…. Ale proszę, zrób to dla mnie.
-Nie wiem Louis, nie wiem.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną, ja bym nigdy tego nie zrobił...
Alex spojrzała na niego zmieszana i nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Szatyn po chwili zamknął ją w swoich ramionach, a dziewczyna o dziwo poczuła się w nich bezpiecznie. Chłopak pocałował ją w czubek głowy, posłał lekki uśmiech i szepnął "Wszystko będzie dobrze" po czym wyszedł.
Alex poszła do córeczki i mocno przytuliła. Po jej policzku spłynęły samotne łzy. Nancy zobaczyła smutną minę mamy i pogłaskała ją rączką po twarzy.
-Mamusiu, co ci jest?
-Nic słońce – pokazała sztuczny uśmiech – naprawdę nic.
~~
Pięciu mężczyzn siedziało przy starym stole i obmyślało plan napadu na pobliski bank.Ich szef nie mógł się na niczym skupić i po chwili wziął jednego, najstarszego przed rozwalający się budynek.
-Będziesz ją śledził.
-Ale...
-Bez żadnego "ale". Ma tak być jak mówię! Zaczynasz od zaraz.
-A co z napadem?
-Poradzimy sobie bez Ciebie.
Wieczorem wysoki, postawny mężczyzna ostrożnie wszedł na posesje domu kobiety. Skierował swoje kroki pod okno, z którego biło światło. Zajrzał tam i zobaczył brunetkę, która tuliła do siebie dziecko i oglądały wspólnie bajkę. Stał tam aż do momentu, kiedy zobaczył, że udały się na górę. Mężczyzna wrócił do bazy i zdał raport szefowi.