29.11.2012

sześć. ♥


Alex ♥
Miły kierowca zawiózł mnie pod adres, który dostałam od Eleonor. Wysiadłam i ujrzałam naprawdę duży dom. Kilka razy podnosiłam rękę aby zadzwonić do drzwi aż w końcu niepewnie nacisnęłam dzwonek. Otworzył Louis.
- Cześć Mała- przytulił mnie lekko i wpuścił do środka. Gdy przed chwilą otulił mnie ramionami przypomniałam sobie o Josh’u. Jego pogrzeb odbędzie się pojutrze. Ocknęłam się i lekko uśmiechnęłam się.
- Cześć. Jak tam?
- Po staremu. Myślę, że lubisz horrory ?
- Jasne- i znów wspomnienie związane z moim chłopakiem. Razem bardzo często oglądaliśmy film.
- Chodź poznasz resztę. - wprowadził mnie do salonu, gdzie już toczyło się istne pobojowisko. Wszędzie popcorn i żelki. Louis uspokoił wszystkich (ale tylko na chwilę) i przedstawił nas sobie. Harry, z pokarmem w lokach, Zayn- przystojny, ale trzymający za rękę swoją dziewczynę Perrie, Liam. Od razu wiedziałam, że go polubię. Miły, spokojny. Jak ja. No i Niall, słodki blondyn z rumieńcami. Ja jako, że nie umiałam się tak od razu otwierać na ludzi poszłam za Eleonor do kuchni a chłopaki szukali filmów.
- Co tam Skarbie? - spojrzała na mnie z troską.
- Szczerze? Do dupy. Dzięki za zaproszenie.
- Spróbuj o tym na razie nie myśleć. Chłopaki są godni zaufania.
Objęła mnie ramieniem i wróciłyśmy do salonu. Zajęłam miejsce między El a Liam'em. Zaczęliśmy oglądać „Opętanych”. Horrory mnie po prostu śmieszą, nie bałam się. Po krótkiej chwili poczułam się dziwnie bo miałam wrażenie, że ktoś mnie cały czas obserwuje. Spojrzałam w stronę wyobrażonego wzroku. Nie myliłam się,  niebieskie tęczówki były wpatrzone w moją osobę. Blondyn szybko odwrócił wzrok a ja wróciłam do oglądania, coraz to spoglądając na chłopaka. 

_______________________________________________________
mała zmiana na blogu, wszystko znajduję się na dolnym pasku . :*


20.11.2012

pięć. ♥

Eleanor ♥
Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie. Spojrzałam na Louisa obok mnie, który jeszcze spał. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zastanawiam się tylko co z naszym ślubem w końcu jesteśmy zaręczeni. Ucałowałam go delikatnie w policzek, żeby się nie obudził i wstałam.
”W co by się tu ubrać?” pomyślałam. Może być TO. Wzięłam ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Muszę przygotować dom na dzisiejszy wieczór dla Alex. Zrobiłam naleśniki. Zjadłam a resztę zostawiłam pozostałym głodomorom. Nałożyłam buty i zarzuciłam bluzę bo już robiło się chłodno na dworze. Poszłam do Tesco. Masa jedzenia i słodyczy. Wróciłam cała obładowana. W kuchni siedział mój Louis i Niall z Harrym.
- Może jakiś zacny osobnik raczy pozostawić swoje wygodne miejsce i mi pomóc?
- Ja jem.- powiedział Niall
- Jak zwykle- zaśmiał się Harry
- Już idę Kochanie- powiedział słodko Louis.
- To ja idę do siebie. 
Gdy Niall wyszedł ja rozpakowując rzeczy spytałam:
- Co go ugryzło?
-Ehh… A kto go wie- rzucił na odchodne Harry i wyszedł
-Ja ich nie rozumiem.
-Hey, El kochanie. Nie martw się na zapas może po prostu ma zły dzień.
-Może.
-A więc szykuje się miły wieczór. To wszystko dla Alex?
- A to źle, że w końcu się z kimś zaprzyjaźniłam i to bardzo?
-Oczywiście, że nie. Ja się z tego cieszę.
-No to dobrze.- pocałowałam go- a gdzie reszta ?
-Zayn po śniadaniu wyszedł do Perrie a Liam poszedł pobiegać.
-No, że Zayn to norma ale co wzięło Liama?
-Może się zakochał. Czas zapomnieć o Daniell.
-Może masz racje.

Alex ♥
-Jej już 11. Długo spałam.- powiedziałam sama do siebie.
Wstałam. Umyłam się i przebrałam w TO. „śniadanie zjem w barze” pomyślałam i wyszłam. Nasunęłam na oczy okulary i poszłam do Milk Shake City. Było najbliżej. Usiadłam przy stoliku z widokiem na chodnik. Taki zwyczaj.
-Co podać? -spytała niewysoka blondynka.
- Co polecasz na śniadanie ?
-Tosty, naleśniki, płatki albo sałatkę owocową szefa.
-Sałatka szefa. Poproszę.
-Coś jeszcze ?
-Sok pomarańczowy.
-Dobrze. - odeszła
Na samą myśl o soku pomarańczowym aż zachciało mi się pić.
-Proszę oto zamówienie.
-Dziękuje.
Gdy delektowałam się pyszną sałatką do baru wszedł średniego wzrostu chłopak o blond włosach. Usiadł przy barze.
-To co zawsze.
-Już podaje -dziewczyna uśmiechnęła się
”Stały gość” pomyślałam. Otrzymał to co chciał i wyszedł spoglądając w moją stronę na 3 sekundy się zatrzymując. Po chwili zarumienił się i wyszedł. Gdy do mnie dotarło kim był chciałam wstać i biec za nim ale jeszcze by się przestraszył. O właśnie dziś wieczorek! Położyłam pieniądze na stole i wyszłam. Na zegarku była 13.25. Jej co mi tak długo zeszło. Napisałam do Eleanor na którą mam przyjść.
-Hej. Jak tam przygotowania ?
-O hej. A dobrze. Co u ciebie ?
-Idę do parku. A tak w ogóle na którą mam przyjść ?
- Koło 16.
-Jej to już nie długo.
-No właśnie. Czekam z niecierpliwieniem.
-Ja też. No to nie przeszkadzam. Do zobaczenia
-Do zobaczenia.
Świetnie dogaduje się z El. Mam wrażenie jakbyśmy znały się od dzieciństwa. Mówiąc szczerze to jest moja pierwsza prawdziwa przyjaciółka. Cieszę się że ją poznałam. Pozwala mi zapomnieć o Joshu. Prawdę mówiąc chyba mój rozum to zrozumiał bo mimo iż tęsknię nie potrzebuje wiecznego bólu i płaczu. Posiedziałam jeszcze chwilę w parku. Zrobiłam małe spożywcze zakupy w Tesco i wróciłam do domu. Wzięłam kąpiel. Przebrałam się  i czekałam na taxi.   



      

14.11.2012

cztery. ♥


Alex ♥
-Oto pani wypis. Proszę nie przemęczać organizmu i dużo odpoczywać.
-Dobrze.
-Do widzenia. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Do widzenia.
-A ! Zapomniałbym ! Za dwa tygodnie proszę się zgłosić na badania.
-Oczywiście.
Nareszcie wolna pomyślałam. Wracam do domu. Zamówiona taxówka już na mnie czekała. Miły kierowca pomógł mi z bagażami a ja podałam mu dokładny adres mojego zamieszkania. Eleanor wypisali dwa dni wcześniej ode mnie. Zależało jej abym się do nich wprowadziła ale nie chce się im zwalać na głowę. No właśnie…im. Ja ciągle nie znam chłopaków no pomijając przezabawnego Louisa. Zaśmiałam się w myślach na jego wspomnienie. Nie mam co narzekać bo jutro wieczorem El szykuje wieczorek powitalny w domu chłopaków, więc będzie okazja ich poznać osobiście. Dotarłam na miejsce i zapłaciłam kierowcy, gdy pomógł mi z bagażami. Jejku, naprawdę muszę się wybrać na zakupy. W moim domu nie ma prawie nic oprócz łóżka, lodówki, kuchenki no i łazienki oczywiście. Walizki rzuciłam w kąt i poszłam wziąć odprężającą kąpiel. Przebrałam się w TO jak na tę porę roku i Londyn było naprawdę ciepło. Wyszłam rozejrzeć się po okolicy. Zamknęłam dom na klucz i wyszłam na chodnik.
-Broń się Arktosie to ja Tabaluga! Pokonam cię! - krzyczał do mnie mały chłopczyk.
-Nick! Jak ty się zachowujesz?- krzyknęła kobieta podbiegając do niego.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się ciepło do zestresowanej kobiety i do przestraszonego malca.
-Naprawdę przepraszam chyba ogląda za dużo bajek.
-Jeszcze raz nic się nie stało.
-Nick! Choć idziemy! Do widzenia.
-Do widzenia. Pa Nick.
Śmiałam się sama do siebie z tej sytuacji. Oglądam Tabalugę gdy mam czas. To dobry przykład dla dzieci, że nie liczy się wzrost albo wiek aby walczyć o swoje i bronić innych. Poszłam do parku i usiadłam na ławce oglądając małe kaczki pływające w stawiku. Zaraz szkoła. Nie mam ochoty się tym teraz zajmować ale muszę się przygotować. Mamy piątek, jutro jest wieczorek, więc w poniedziałek wybiorę się na zakupy. Zrobiło się chłodno. Przegryzłam w domu co nie co, wykapałam się i udałam się do Krainy Morfeusza.


7.11.2012

trzy . ♥


Alex ♥
Obudziłam się chyba dość wcześnie bo na dworze było ciemno. Spojrzałam na zegarek aby się upewnić. Wskazywał 05:55. Byłam na tyle wypoczęta, że nie chciało mi się już spać. Przekręciłam się na bok zobaczyć czy dziewczyna z wczoraj nadal tam jest. Spała. „No co ty nie powiesz” skarciłam się w myślach. Jest noc, więc nie wiem czego się spodziewałam. Dręczą mnie wyrzuty sumienia, że źle wczoraj potraktowałam tą dziewczynę. Byłam załamana tym co się stało. Nie codziennie traci się chłopaka, z którym wiązało się plany związane z przyszłością. O Boże Josh! Jechaliśmy do domu, wypadek, trafiliśmy do szpitala, przyszedł lekarz… to nie może być prawdą. Mój Josh. Co ja mam teraz zrobić?! To wszystko bez niego nie ma sensu. To moja wina, powinnam była pozostać nieugięta. Zwolniłby i nie doszłoby do wypadku. Na pewno by żył. Ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Dlaczego to akurat mnie musiało spotkać?! Gorzkie łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nie mogłam złapać oddechu, usiadłam na łóżku a twarz schowałam w dłoniach mimo iż i tak było ciemno i nikt tego nie mógł zauważyć. Zaczęłam płakać mocniej po czym wybuchłam już przeraźliwym płaczem. Nagle poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu. Przestraszyłam się ale bez chwili zastanowienia wtuliłam się w osobę stojącą przede mną, która pozwoliła mi zmoczyć swoją piżamę.
- Ciii… spokojnie. Wszystko się jakoś ułoży. - mówił ciepły damski głos, który uspokajał moje myśli.
Dziewczyna głaskała mnie po głowie dodając mi otuchy. Tego mi było trzeba. Osoby, w której mogę się wypłakać.
- Hej, przestań już bo cię głowa rozboli.
- Yhym. - wymruczałam próbując się uspokoić.
Dziewczyna spojrzała na mnie po czym podniosła moją głowę i spojrzała w oczy.
- Ja wiem. Nie będzie łatwo ale czas leczy rany. - po czym się uśmiechnęła.
Chciałam to odwzajemnić ale nie dałam rady wykonać prostego gestu podnoszącego kąciki ust.
-Jestem Eleanor. 
- Ola ale możesz mi mówić Alex. Tak będzie ci łatwiej.
- Nie jesteś stąd?
- Nie. Jestem z Polski.
- Co Cię tu sprowadza ?
- Moje studia medyczne i pasja do tańca. 
- Jaki kierunek?
- Kosmetologia.
- Ooo.. interesujące.
-Tak właściwie czemu tutaj jesteś?
- Muszę przestrzegać odpowiedniego żywienia będąc modelką. Powinnam brać witaminy ale przez duże zamieszanie w mojej branży zapomniałam o nich przez dwa dni. Tak więc gdy byłam na pokazie zasłabłam.
- Przykro mi.- wydusiłam bo nie wiedziałam co mogłabym jej powiedzieć
- Nie ważne. Wszystko jest dobrze ale muszę zostać tu jeszcze parę dni.
- Bynajmniej nie będę tutaj sama.
- A tobie co się stało?- spytała niepewnie.
- Miałam wypadek samochodowy. Ja skończyłam z siniakami, podrapaniami i mocnym wykrwawieniem ciała ale nic poważnego, ale mój chłopak… nie żyje.
- Przepraszam. Nie powinnam byłam. 
- Hey. Ja zapytałam pierwsza więc ty tez miałaś prawo.- wydusiłam lekkiego banana aby polepszyć humor Eleonor.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym aż ku naszemu zdziwieniu zrobiła się dziewiąta. Wtedy miałyśmy iść na śniadanie. Nie było zbyt smaczne, gdyż nie przepadam za mięsem. Zjadłam tylko sałatkę. Po posiłku wróciłyśmy do sali. Ujrzałam nawet bardzo przystojnego mężczyznę siedzącego na łóżku Eleanor.
- Cześć Skarbie.
El usiadła obok niego i przytuliła. Pewnie są parą. Usiadłam na swoim łóżku i sprawdziłam telefon. Nic nowego. Może powinnam zadzwonić do rodziców. Pewnie się martwią tym całym wypadkiem i w ogóle. Zrobię to później. Podeszła do mnie El ciągnąc za rękę chłopaka.
-To jest Alex. Moja nowa przyjaciółka - powiedziała i wskazała na mnie- Alex to jest Louis. Mój narzeczony.
- Miło mi cię poznać.
- Mnie również.- odpowiedziałam
Rozmawialiśmy już dłuższy czas śmiejąc się co pozwoliło mi zapomnieć o wszystkich przykrościach. Louis jest bardzo zabawny i świetnie do siebie z El pasują.
- A więc nie znasz One Direction?- wyrwał mnie z zamyśleń męski głos.
- Nie jestem wielką fanką ale słyszałam jakieś piosenki.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Nagle do Sali weszli rodzice Josha.
-To wszystko przez ciebie! To twoja wina, że nasz jedyny syn nie żyje!- wykrzyczała zapłakana kobieta - To ty powinnaś umrzeć!
-To są twoje rzeczy. Nigdy ale to przenigdy się z nami nie kontaktuj, nie odzywaj i nie odwiedzaj. Dla nas jesteś martwa. – dodał jego ojciec.
Łzy leciały mi jak groch. Po tych wszystkich przykrych słowach wyszli. Wtuliłam się w moją poduszkę aby uciszyć swój płacz. Poczułam ciepły dotyk, który był mi dobrze znany.
- Za tydzień mnie wypisują. Mój dom jest nie umeblowany, ba nawet nie ma podstawowego wykończenia wnętrz a ja zostałam wyrzucona z tymczasowego mieszkania. - zaczęłam się żalić- musze wrócić do Polski.
-Hey. Nie zapominaj o nas.
-No właśnie. W naszym domu na pewno znajdzie się tymczasowe miejsce dla ciebie. - poparł ją chłopak
Usiadłam na łóżku cała zapłakana.
-Jak wy to sobie wyobrażacie? Jakaś pierwsza lepsza dziewczyna ma zamieszkać z bożyszczami większości dziewczyn! Zwalę się wam na głowę i może przy okazji zniszczę wam karierę !
Nie miałam siły się kłócić. Wszystko zaczęło mnie denerwować. Skutkiem tego nawrzeszczałam na swoich nowych przyjaciół. Znowu się rozpłakałam. Nie wiem co powinnam zrobić.  Po chwili usłyszałam cichą rozmowę El i Louisa. Nawet nie wiem o czym rozmawiali mimo iż cały czas byłam wtulona w dziewczynę. Usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę.   
-Naprawdę nie musicie się nade mną litować.  
-Przestań. Jesteśmy przyjaciółmi więc sobie pomagamy. -uśmiechnęła się pocieszająco.
Rozmawialiśmy dość długo i bardziej się poznawałyśmy. W taki sam sposób minął tydzień. Już mają mnie wypisać. Nie, na pewno nie mogę zrzucić się na głowę Louisowi i Eleanor. Muszę wrócić do domu.