28.12.2012

dziewięć ♥

* Pół roku później *
Alex ♥
Dziś mija pierwsza rocznica od nieszczęśliwego wypadku. Rok akademicki skończył się tydzień temu. Chłopaki nadal są w trasie i nie mam z nimi żadnego kontaktu. Oni się nie odzywają, więc i ja tego nie robie. Z El czy Dan spotykam się czasami. Bardzo tęsknie za tymi wszechstronnymi idiotami. Jaśniej mówiąc za chłopakami. Zawsze jakoś zajmowali mój czas sprawiając, że nie rozmyślałam nad tym co było, jest i co mogłoby być bądź będzie. Siedzę teraz w swoim pokoju przeglądając zdjęcia mojego Josha. 
- Kurwa! Dlaczego Ja? - mówiłam sama do siebie.
Upijając kolejne łyki whisky i tonąc w łzach powoli zaczynam zatapiać się w tym całym smutku. Z resztą moje wieczory od jakiegoś czasu właśnie tak wyglądają. 
- Dobrze, że nie skorzystałam dzisiaj z make-up’u - zaśmiałam się
Z moich dennych rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. 
No faktycznie. Dobry moment na odwiedziny. 23,30 i na dodatek jestem ze sporą ilością procentów. Otarłam łzy i głęboko wciągnęłam powietrze do płuc. Chwiejnym krokiem... no dobra... sunąc się po ścian doszłam do nieszczęsnego źródła dźwięku. Nie sprawdzając kto to bo i tak miałam lekką mgłę przed oczami otworzyłam drzwi na oścież. Moim oczom ukazał się duży bukiet kwiatów. Bukiet róż. Czerwonych róż. Róż, z którymi wiążą się moje wspomnienia z Josh’em. Moim Josh’em. Ale coś dziwnego przykuło moją uwagę. Za pięknym bukietem kwiatów ujrzałam postać…
- Niall? Co ty tu robisz? Przecież macie jeszcze trasę.
Wszedł do środka i pokierowaliśmy się do salonu.
- Boże Alex nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że cię widzę.
Chłopak chciał mnie przytulić.
- Oo. Nie myśl, że będzie tak łatwo. Nie piszesz, nie dzwonisz, normalnie żadnych oznak życia, nie żeby mi zależało, no skąd że. Potem przyjeżdżasz, dajesz denne róże i myślisz, że jest wszystko załatwione?!
- Piłaś coś?
- A ty nie? Na trzeźwo raczej byś do mnie nie przyszedł. Myślisz, że co? Jestem ślepa? Ja mam oczy Niall. Ja widzę. Podobam ci się. Nie zaprzeczysz.
Blondyn zaczął tempo wpatrywać się w podłogę. Mimo, że miał spuszczoną głowę była wystarczająco podniesiona abym mogła zobaczyć jego łzy. On płakał. Ścisnęło mnie w sercu. Nie wiedziałam co zrobić. Odłożyłam kwiaty na sofę i przyciągnęłam do siebie chłopaka. 
- A co gorsze Niall, że ty też mi się podobasz tylko..
- Zawsze musi być jakieś ale…
- Wiesz co?! Mam dosyć! Powiedz po co przyjechałeś? Albo nie. Nie mów i tak to nie ma znaczenia. Dzisiaj… dzisiejszy dzień jest trudnym dniem dla mnie. - łzy stanęły mi w czerwonych od wcześniejszego płaczu oczach.
- Ja wiem Alex. Ja wiem. 
Teraz to on mnie przytulił. Nie wytrzymałam już i dałam upust emocjom co sprawiło, że z moich oczu popłynęły gorzkie łzy. 
- Nie płacz już. Słyszysz? Jestem teraz z Tobą i możesz na mnie liczyć.
- Dziękuje Niall i… przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? - spojrzał mi w oczy
- Za to, że tak na ciebie naskoczyłam. Nie chciałam ale to było silniejsze ode mnie.
- Cii… Daj spokój. Już zapomniałem. - uśmiechnął się.
- Dziękuje Niall.
- A teraz za co mi dziękujesz?
Zaśmiałam się cicho. - Za to, że jesteś.
Uśmiechnął się jeszcze raz i przytulił do siebie. 
- Ja… Ja musze już jechać. 
Wypuścił mnie z objęć przez co zrobiło mi się smutno i słabo. Wszystkie złe wspomnienia od razu wróciły. Straciłam poczucie bezpieczeństwa i poczułam się samotna. Samotna jak wcześniej.
- Nie! Proszę zostań. Nie zostawiaj mnie samej. Ja nie chce… nie chce!
- Ey, hey, uspokój się. Dobrze zostanę… zostanę przy tobie.
Usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Po jakimś czasie położyłam głowę na jego kolanach a on głaskał mnie po głowie. Nawet nie wiem kiedy ale odpłynęłam do wiecznej krainy. Po jakimś czasie poczułam, że ktoś kładzie mnie na łóżko.
- Niall?
-Tak?
- Nie jedź. Chodź. Przytul mnie.
- Yhym. Dobrze. 
Położył się koło mnie i objął swoimi bezpiecznymi ramionami co sprawiło, że znowu odpłynęłam. 
Obudziłam się koło 12 ale to nie było najgorsze. Obudziłam się sama. Ból głowy lekko doskwierał ale pamiętam zajście z wczoraj albo już dzisiaj. Ale dlaczego poszedł? Ubrałam się w TO i zeszłam na dół. W moim brzuchu rozległo się głośne burczenie co oznaczało, że powinnam zjeść śniadanie. Zajrzałam do lodówki i… i moim oczom ukazała się marchewka i jakiś jogurt. 
-Super! Zapomniałam zrobić zakupy…
Nałożyłam kurtkę i buty. Wzięłam klucze do ręki i otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam sprawiło, że odskoczyłam do tyłu.
-O już wstałaś? Chciałem zrobić śniadanie ale… Wychodzisz gdzieś?
Przede mną stanął Niall z wielką torbą zakupów.
-Tak... znaczy z resztą to już nie. Daj pomogę ci.
Razem rozpakowaliśmy zakupy i zrobiliśmy śniadanie. 
-Myślałaś, ze sobie poszedłem?
-Prawdę mówiąc… bałam się, że poszedłeś. Nie tylko myślałam.
-No ale jestem już.
Uśmiechnął się na co ja odwdzięczyłam się tym samym gestem. Po śniadaniu poszliśmy się przejść. Nie było tak ciepło jak na lato, prędzej powiedziałabym, że kończy się jesień. 


Niall ♥
Szliśmy wąską aleją, przy której rosły dęby. Lekki wiatr rozwiewał włosy Alex układając je w pociągający nieład. To co się wydarzyło wieczorem było wstrząsające dla mnie ale to co ona wtedy przeżywała było chyba dużo gorsze. Kiedy ona cierpi ja też cierpię z nią. Po co przyjechałem? Przyjechałem, żeby powiedzieć jej jak bardzo za nią tęskniłem, jak bardzo ją kocham i ile dla mnie znaczy. Kiedy zobaczyłem ją w takim stanie miałem ogromną gulę w gardle. Moje serce pękało na miliony kawałków. Wielki głaz uderzał w nie bezlitośnie. Kiedy zaczęła krzyczeć zrozumiałem jak bardzo cierpi. Przyjeżdżając tutaj oczekiwała szczęścia a co dostała? Dostała ból, cierpienie, smutek i samotność. Była samotna bo mieliśmy trasę. Ona nie jest typem dziewczyny, która od razu znajduje nowych przyjaciół. Wszystko działo się tak szybko, że i tak radzi sobie dobrze. Oczywiście, nie pochwalam jej stylu odganiania smutku ale jest to lepsze niż próba samobójcza. 


Dom 1D, Zayn ♥
-Gdzie on jest i dlaczego nie odbiera? Miał wrócić za pół godziny.
-Nie przejmuj się Zayn, na pewno jest z Alex.
-Louis jak mam się nie denerwować?  
-Dzwoniłeś do Alex? - spytał Liam.
-Dzwoniłem. Nie odbiera. Nie wiem co mam robić. A co jeśli coś mu się stało?
-Pewnie rozładował mu się telefon.
-Harry, powiedz coś im! Nie martwisz się już?
-Martwię się nadal ale może mają rację i Niall jest z Alex.
-To dla czego ona nie odbiera?
-Może... zostawiła go gdzieś. Usiądźmy i zaczekajmy. 
-Pewnie poszedł do Nando’s. - zaśmiał się Louis.
-Idę zapalić.



Alex ♥
-Dzwoniłeś do chłopaków?
-Cholera ! Zapomniałem.
Chłopak spojrzał na telefon.
-Padła mi bateria.
-Lepiej wracajmy i zadzwonisz. Tak w ogóle to zbiera się na burzę.
-Chodźmy. Pewnie Zayn mocno się denerwuje.
-Zayn?
-Yhym.
-Od kiedy ty i Zayn jesteście w takich "super" stosunkach?
-Jakoś tak podczas trasy dobrze się dogadywaliśmy i w ogóle.
W domu od razu poszłam po swój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: 2 nieodebrane połączenia od Liama, 2 od Louisa, 4 od Harrego i 9 od Zayna.
-Na prawdę się martwili. - pokazałam Niall'owi telefon - zadzwoń do nich
Chłopak wziął telefon.
-Hey, Louis. No ten... Wszystko w porządku, jestem u Alex... Telefon mi padł... Alex zostawiła swój w pokoju... No wiem, przepraszam... Okey... Yhym... Juz wracam... Powiedz mu niech się nie martwi... Juz jadę... Nom, na razie....
-Już spokojni?
-No, musze wracać.
-Rozumiem.
-Spotkamy się niedługo? Może wpadniesz do nas jutro?
-Ym. No nie wiem.
-To widzimy się jutro. Pa Alex. 
Nie dał mi nic powiedzieć. Pocałował mnie w policzek i szybko wyszedł. 
Zrobiłam kolacje i ją skonsumowałam. Nie miałam ochoty iść spać, więc włączyłam TV. Obejrzałam jakąś końcówkę dziwnego filmu. Skakałam po programach i nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Trafiłam na jakieś wydarzenia. 
-Wiadomość z ostatniej chwili. Jednego z członków sławnego boysbandu One Direction, Niall Horan miał wypadek samochodowy. Przyczyną były złe warunki pogodowe. Niestety nie przeżył wypadku. Wyrażamy szczere kondolencje i prosimy o ostrożność...
W mojej głowie wszystko zaczęło się wywracać. Z oczu poleciały łzy wielkości grochu. W stałam z fotela i uderzyłam w telewizor, który spadł z etażerki. Podeszłam do ściany i z całej siły uderzyłam w ścianę. Przerażający ból przeszedł przez moją rękę. Obsunęłam się na podłogę...




22.12.2012

osiem. ♥


Mimo moich sztucznych i wymuszonych uśmiechów nie było mi dobrze. Sprawiałam tylko wrażenie takiej. Dziś jest pogrzeb mojego ukochanego. Bałam się tam iść ze względu na jego rodzinę. Ubrałam TO i ruszyłam w stronę Kościoła. Codziennie gdy zasypiam myślę „Bo by było gdyby Josh żył?” Wymyślałam różne historie. Jak byśmy żyli, a nawet czy wzięlibyśmy ślub? W nocy budzę się z krzykiem bo śni mi się wypadek. W świątyni stanęłam z boku. Pochowanie było najgorsze, rozkleiłam się chociaż stałam z tyłu. Tak było przez kilka kolejnych dni. Żyłam monotonnie, sama. Nie miałam ochoty spotykać się z Eleonor ani resztą chłopaków, chociaż wiem, że to było z mojej strony egoistyczne.

* Miesiąc później *
Moje załamanie nerwowe zmalało, częściej wychodziłam z chłopakami i Eleanor. Mój domek, oczywiście z ich ogromną pomocą, został umeblowany całkowicie w moim stylu. Zajęcia na uczelni rozpoczęły się tydzień temu a już wiem, że będzie dużo nauki. Dziś jest sobota i chłopaki wyjeżdżają w trasę, która będzie trwać aż do czerwca. Eleanor też musi wyjechać bo jej mama zachorowała. Postanowiłam pojechać z zespołem na lotnisko aby tam się z nimi pożegnać. Oczywiście musiałam się rozpłakać szczególnie żegnając Nialla, bo to z  nim najbardziej się zaprzyjaźniłam. Na początku ich trasy rozmawialiśmy codziennie. Potem kontakt stopniowo zanikał aż całkiem się urwał. Gdy Eleanor wróciła z rodzinnego miasta spotkałyśmy się bardzo często. Kiedy nastał czas świąt wyjechałam do Polski. Spędziłam je w wesołej i bardzo rodzinnej atmosferze co dało zapomnieć mi o Joshu. Nawet rozmawiałam z chłopakami przez Skypa ale co mi to dało skoro i tak później znowu mnie olali?

__________________________________________
proszę bardzo, troszkę taki ogólny rozdział ale jest. później będzie ciekawiej . ;)

WESOŁYCH ŚWIĄT! :D

8.12.2012

siedem. ♥


Alex ♥
Gdy film się skończył nikt nie miał ochoty się rozchodzić. Myśleliśmy nad różnymi rozwiązaniami.
-Karaoke – krzyknął Harry
-O nie mój drogi ! Ja śpiewać nie będę. – zaczęłam protestować
-Oj no daj się namówić.
-Nie.
-A może jednak.
-Nie. Zapomnij! – wyszczerzyłam się do lokowatego.
Myśleliśmy i wymienialiśmy się pomysłami co możemy porobić. Każdemu zaczęło się już nudzi, więc najlepszym pomysłem było iść do domu.
-No to gramy w butelkę – krzyknął w końcu Louis
-O. Może być.
-No to zaczynamy .-Liam przyniósł butelkę.
Pierwszy kręcił dawca pomysłu. Wypadło na Zayna.
-Prawda czy wyzwanie ?
-Wyzwanie.
-Hehe.
-Ojojoj Louis coś kombinuje… - złapał się za włosy Harry
-Rozbierz się do majtek i wybiegnij tak z domu. Okrąż go i przyjdź tutaj.
-Hey, Louis daj spokój. Na dworze roi się od hien – zaczął martwić się Daddy
-No właśnie. Będzie owal od Paula – dodałam
-Oj to ja nie wiem – poddał się Louis.
Po chwili szybko wymyślił inne zadanie i bawiliśmy się dalej już bez wychodzenia z domu. Gdy spojrzałam na zegarek dochodziła 3.
-Jej. Muszę was przeprosić ale czas wracać do domu.
-Ojojo. A co to dzieci w domu płaczą. – zironizował Niall
Widocznie nie był tym faktem bardzo zadowolony ale wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Za bramą dobiegł do mnie Liam.
-Chodź, podwiozę Cię.
-Spokojnie, dojdę sama.
-Ja wiem ale chce zrobić dobry uczynek i Cię zawieść.
-No dobra.
Szybko popędził po swojego granatowego mercedesa i byliśmy już w drodze.
-Wiesz Alex...
-Co ?
-Chyba każdy cie polubił.
-No co ty ? – zaśmiałam się
-Mówię serio.
-Widzę, że próbujesz mi coś powiedzieć…
-Ja ?
-Nie, twoja babcia. No pewnie, że ty.
-Bo wiesz…
-No nie wiem.
-Przestań ! – zdenerwował się chyba na poważnie
-Ale ja nic nie robię. Mów. Może cię nie zabije – zaśmiałam się
-Widzę jak Niall ci się przygląda.
-Ha ha. I uważasz, że ?
-No.. Co jeśli on coś do ciebie czuje ?
Zatkało mnie to pytanie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. To wszystko dzieje się za szybko. Jeszcze nawet Josh nie miał pogrzebu a ja już mam „drugiego chłopaka” na głowie.
-Wiesz Liam… Ja nie chce na razie związku.
-Ja to dobrze wiem ale… to może go zranić
-To nie moja wina…
-Ja wiem, ciebie po prostu nie da się nie lubić – zaczęliśmy się śmiać.
-Pogadam z nim jeśli chcesz…
-Naprawdę ?
-Wytłumaczę mu, że jak na razie może liczyć tylko na przyjaźń.
-Na razie ? –poruszał śmiesznie brwiami
-Liam !
-Okey, okey – znowu zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy już pod moim domem. Pożegnałam się z Daddym i poszłam do domu. Szybko wskoczyłam pod prysznic a potem do łóżka i odleciałam do Krainy Morfeusza.

                            ___________________________________________________
Komentujcie. Proszę :D