20.11.2012

pięć. ♥

Eleanor ♥
Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie. Spojrzałam na Louisa obok mnie, który jeszcze spał. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zastanawiam się tylko co z naszym ślubem w końcu jesteśmy zaręczeni. Ucałowałam go delikatnie w policzek, żeby się nie obudził i wstałam.
”W co by się tu ubrać?” pomyślałam. Może być TO. Wzięłam ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Muszę przygotować dom na dzisiejszy wieczór dla Alex. Zrobiłam naleśniki. Zjadłam a resztę zostawiłam pozostałym głodomorom. Nałożyłam buty i zarzuciłam bluzę bo już robiło się chłodno na dworze. Poszłam do Tesco. Masa jedzenia i słodyczy. Wróciłam cała obładowana. W kuchni siedział mój Louis i Niall z Harrym.
- Może jakiś zacny osobnik raczy pozostawić swoje wygodne miejsce i mi pomóc?
- Ja jem.- powiedział Niall
- Jak zwykle- zaśmiał się Harry
- Już idę Kochanie- powiedział słodko Louis.
- To ja idę do siebie. 
Gdy Niall wyszedł ja rozpakowując rzeczy spytałam:
- Co go ugryzło?
-Ehh… A kto go wie- rzucił na odchodne Harry i wyszedł
-Ja ich nie rozumiem.
-Hey, El kochanie. Nie martw się na zapas może po prostu ma zły dzień.
-Może.
-A więc szykuje się miły wieczór. To wszystko dla Alex?
- A to źle, że w końcu się z kimś zaprzyjaźniłam i to bardzo?
-Oczywiście, że nie. Ja się z tego cieszę.
-No to dobrze.- pocałowałam go- a gdzie reszta ?
-Zayn po śniadaniu wyszedł do Perrie a Liam poszedł pobiegać.
-No, że Zayn to norma ale co wzięło Liama?
-Może się zakochał. Czas zapomnieć o Daniell.
-Może masz racje.

Alex ♥
-Jej już 11. Długo spałam.- powiedziałam sama do siebie.
Wstałam. Umyłam się i przebrałam w TO. „śniadanie zjem w barze” pomyślałam i wyszłam. Nasunęłam na oczy okulary i poszłam do Milk Shake City. Było najbliżej. Usiadłam przy stoliku z widokiem na chodnik. Taki zwyczaj.
-Co podać? -spytała niewysoka blondynka.
- Co polecasz na śniadanie ?
-Tosty, naleśniki, płatki albo sałatkę owocową szefa.
-Sałatka szefa. Poproszę.
-Coś jeszcze ?
-Sok pomarańczowy.
-Dobrze. - odeszła
Na samą myśl o soku pomarańczowym aż zachciało mi się pić.
-Proszę oto zamówienie.
-Dziękuje.
Gdy delektowałam się pyszną sałatką do baru wszedł średniego wzrostu chłopak o blond włosach. Usiadł przy barze.
-To co zawsze.
-Już podaje -dziewczyna uśmiechnęła się
”Stały gość” pomyślałam. Otrzymał to co chciał i wyszedł spoglądając w moją stronę na 3 sekundy się zatrzymując. Po chwili zarumienił się i wyszedł. Gdy do mnie dotarło kim był chciałam wstać i biec za nim ale jeszcze by się przestraszył. O właśnie dziś wieczorek! Położyłam pieniądze na stole i wyszłam. Na zegarku była 13.25. Jej co mi tak długo zeszło. Napisałam do Eleanor na którą mam przyjść.
-Hej. Jak tam przygotowania ?
-O hej. A dobrze. Co u ciebie ?
-Idę do parku. A tak w ogóle na którą mam przyjść ?
- Koło 16.
-Jej to już nie długo.
-No właśnie. Czekam z niecierpliwieniem.
-Ja też. No to nie przeszkadzam. Do zobaczenia
-Do zobaczenia.
Świetnie dogaduje się z El. Mam wrażenie jakbyśmy znały się od dzieciństwa. Mówiąc szczerze to jest moja pierwsza prawdziwa przyjaciółka. Cieszę się że ją poznałam. Pozwala mi zapomnieć o Joshu. Prawdę mówiąc chyba mój rozum to zrozumiał bo mimo iż tęsknię nie potrzebuje wiecznego bólu i płaczu. Posiedziałam jeszcze chwilę w parku. Zrobiłam małe spożywcze zakupy w Tesco i wróciłam do domu. Wzięłam kąpiel. Przebrałam się  i czekałam na taxi.   



      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz