28.12.2012

dziewięć ♥

* Pół roku później *
Alex ♥
Dziś mija pierwsza rocznica od nieszczęśliwego wypadku. Rok akademicki skończył się tydzień temu. Chłopaki nadal są w trasie i nie mam z nimi żadnego kontaktu. Oni się nie odzywają, więc i ja tego nie robie. Z El czy Dan spotykam się czasami. Bardzo tęsknie za tymi wszechstronnymi idiotami. Jaśniej mówiąc za chłopakami. Zawsze jakoś zajmowali mój czas sprawiając, że nie rozmyślałam nad tym co było, jest i co mogłoby być bądź będzie. Siedzę teraz w swoim pokoju przeglądając zdjęcia mojego Josha. 
- Kurwa! Dlaczego Ja? - mówiłam sama do siebie.
Upijając kolejne łyki whisky i tonąc w łzach powoli zaczynam zatapiać się w tym całym smutku. Z resztą moje wieczory od jakiegoś czasu właśnie tak wyglądają. 
- Dobrze, że nie skorzystałam dzisiaj z make-up’u - zaśmiałam się
Z moich dennych rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. 
No faktycznie. Dobry moment na odwiedziny. 23,30 i na dodatek jestem ze sporą ilością procentów. Otarłam łzy i głęboko wciągnęłam powietrze do płuc. Chwiejnym krokiem... no dobra... sunąc się po ścian doszłam do nieszczęsnego źródła dźwięku. Nie sprawdzając kto to bo i tak miałam lekką mgłę przed oczami otworzyłam drzwi na oścież. Moim oczom ukazał się duży bukiet kwiatów. Bukiet róż. Czerwonych róż. Róż, z którymi wiążą się moje wspomnienia z Josh’em. Moim Josh’em. Ale coś dziwnego przykuło moją uwagę. Za pięknym bukietem kwiatów ujrzałam postać…
- Niall? Co ty tu robisz? Przecież macie jeszcze trasę.
Wszedł do środka i pokierowaliśmy się do salonu.
- Boże Alex nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że cię widzę.
Chłopak chciał mnie przytulić.
- Oo. Nie myśl, że będzie tak łatwo. Nie piszesz, nie dzwonisz, normalnie żadnych oznak życia, nie żeby mi zależało, no skąd że. Potem przyjeżdżasz, dajesz denne róże i myślisz, że jest wszystko załatwione?!
- Piłaś coś?
- A ty nie? Na trzeźwo raczej byś do mnie nie przyszedł. Myślisz, że co? Jestem ślepa? Ja mam oczy Niall. Ja widzę. Podobam ci się. Nie zaprzeczysz.
Blondyn zaczął tempo wpatrywać się w podłogę. Mimo, że miał spuszczoną głowę była wystarczająco podniesiona abym mogła zobaczyć jego łzy. On płakał. Ścisnęło mnie w sercu. Nie wiedziałam co zrobić. Odłożyłam kwiaty na sofę i przyciągnęłam do siebie chłopaka. 
- A co gorsze Niall, że ty też mi się podobasz tylko..
- Zawsze musi być jakieś ale…
- Wiesz co?! Mam dosyć! Powiedz po co przyjechałeś? Albo nie. Nie mów i tak to nie ma znaczenia. Dzisiaj… dzisiejszy dzień jest trudnym dniem dla mnie. - łzy stanęły mi w czerwonych od wcześniejszego płaczu oczach.
- Ja wiem Alex. Ja wiem. 
Teraz to on mnie przytulił. Nie wytrzymałam już i dałam upust emocjom co sprawiło, że z moich oczu popłynęły gorzkie łzy. 
- Nie płacz już. Słyszysz? Jestem teraz z Tobą i możesz na mnie liczyć.
- Dziękuje Niall i… przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? - spojrzał mi w oczy
- Za to, że tak na ciebie naskoczyłam. Nie chciałam ale to było silniejsze ode mnie.
- Cii… Daj spokój. Już zapomniałem. - uśmiechnął się.
- Dziękuje Niall.
- A teraz za co mi dziękujesz?
Zaśmiałam się cicho. - Za to, że jesteś.
Uśmiechnął się jeszcze raz i przytulił do siebie. 
- Ja… Ja musze już jechać. 
Wypuścił mnie z objęć przez co zrobiło mi się smutno i słabo. Wszystkie złe wspomnienia od razu wróciły. Straciłam poczucie bezpieczeństwa i poczułam się samotna. Samotna jak wcześniej.
- Nie! Proszę zostań. Nie zostawiaj mnie samej. Ja nie chce… nie chce!
- Ey, hey, uspokój się. Dobrze zostanę… zostanę przy tobie.
Usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Po jakimś czasie położyłam głowę na jego kolanach a on głaskał mnie po głowie. Nawet nie wiem kiedy ale odpłynęłam do wiecznej krainy. Po jakimś czasie poczułam, że ktoś kładzie mnie na łóżko.
- Niall?
-Tak?
- Nie jedź. Chodź. Przytul mnie.
- Yhym. Dobrze. 
Położył się koło mnie i objął swoimi bezpiecznymi ramionami co sprawiło, że znowu odpłynęłam. 
Obudziłam się koło 12 ale to nie było najgorsze. Obudziłam się sama. Ból głowy lekko doskwierał ale pamiętam zajście z wczoraj albo już dzisiaj. Ale dlaczego poszedł? Ubrałam się w TO i zeszłam na dół. W moim brzuchu rozległo się głośne burczenie co oznaczało, że powinnam zjeść śniadanie. Zajrzałam do lodówki i… i moim oczom ukazała się marchewka i jakiś jogurt. 
-Super! Zapomniałam zrobić zakupy…
Nałożyłam kurtkę i buty. Wzięłam klucze do ręki i otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam sprawiło, że odskoczyłam do tyłu.
-O już wstałaś? Chciałem zrobić śniadanie ale… Wychodzisz gdzieś?
Przede mną stanął Niall z wielką torbą zakupów.
-Tak... znaczy z resztą to już nie. Daj pomogę ci.
Razem rozpakowaliśmy zakupy i zrobiliśmy śniadanie. 
-Myślałaś, ze sobie poszedłem?
-Prawdę mówiąc… bałam się, że poszedłeś. Nie tylko myślałam.
-No ale jestem już.
Uśmiechnął się na co ja odwdzięczyłam się tym samym gestem. Po śniadaniu poszliśmy się przejść. Nie było tak ciepło jak na lato, prędzej powiedziałabym, że kończy się jesień. 


Niall ♥
Szliśmy wąską aleją, przy której rosły dęby. Lekki wiatr rozwiewał włosy Alex układając je w pociągający nieład. To co się wydarzyło wieczorem było wstrząsające dla mnie ale to co ona wtedy przeżywała było chyba dużo gorsze. Kiedy ona cierpi ja też cierpię z nią. Po co przyjechałem? Przyjechałem, żeby powiedzieć jej jak bardzo za nią tęskniłem, jak bardzo ją kocham i ile dla mnie znaczy. Kiedy zobaczyłem ją w takim stanie miałem ogromną gulę w gardle. Moje serce pękało na miliony kawałków. Wielki głaz uderzał w nie bezlitośnie. Kiedy zaczęła krzyczeć zrozumiałem jak bardzo cierpi. Przyjeżdżając tutaj oczekiwała szczęścia a co dostała? Dostała ból, cierpienie, smutek i samotność. Była samotna bo mieliśmy trasę. Ona nie jest typem dziewczyny, która od razu znajduje nowych przyjaciół. Wszystko działo się tak szybko, że i tak radzi sobie dobrze. Oczywiście, nie pochwalam jej stylu odganiania smutku ale jest to lepsze niż próba samobójcza. 


Dom 1D, Zayn ♥
-Gdzie on jest i dlaczego nie odbiera? Miał wrócić za pół godziny.
-Nie przejmuj się Zayn, na pewno jest z Alex.
-Louis jak mam się nie denerwować?  
-Dzwoniłeś do Alex? - spytał Liam.
-Dzwoniłem. Nie odbiera. Nie wiem co mam robić. A co jeśli coś mu się stało?
-Pewnie rozładował mu się telefon.
-Harry, powiedz coś im! Nie martwisz się już?
-Martwię się nadal ale może mają rację i Niall jest z Alex.
-To dla czego ona nie odbiera?
-Może... zostawiła go gdzieś. Usiądźmy i zaczekajmy. 
-Pewnie poszedł do Nando’s. - zaśmiał się Louis.
-Idę zapalić.



Alex ♥
-Dzwoniłeś do chłopaków?
-Cholera ! Zapomniałem.
Chłopak spojrzał na telefon.
-Padła mi bateria.
-Lepiej wracajmy i zadzwonisz. Tak w ogóle to zbiera się na burzę.
-Chodźmy. Pewnie Zayn mocno się denerwuje.
-Zayn?
-Yhym.
-Od kiedy ty i Zayn jesteście w takich "super" stosunkach?
-Jakoś tak podczas trasy dobrze się dogadywaliśmy i w ogóle.
W domu od razu poszłam po swój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: 2 nieodebrane połączenia od Liama, 2 od Louisa, 4 od Harrego i 9 od Zayna.
-Na prawdę się martwili. - pokazałam Niall'owi telefon - zadzwoń do nich
Chłopak wziął telefon.
-Hey, Louis. No ten... Wszystko w porządku, jestem u Alex... Telefon mi padł... Alex zostawiła swój w pokoju... No wiem, przepraszam... Okey... Yhym... Juz wracam... Powiedz mu niech się nie martwi... Juz jadę... Nom, na razie....
-Już spokojni?
-No, musze wracać.
-Rozumiem.
-Spotkamy się niedługo? Może wpadniesz do nas jutro?
-Ym. No nie wiem.
-To widzimy się jutro. Pa Alex. 
Nie dał mi nic powiedzieć. Pocałował mnie w policzek i szybko wyszedł. 
Zrobiłam kolacje i ją skonsumowałam. Nie miałam ochoty iść spać, więc włączyłam TV. Obejrzałam jakąś końcówkę dziwnego filmu. Skakałam po programach i nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Trafiłam na jakieś wydarzenia. 
-Wiadomość z ostatniej chwili. Jednego z członków sławnego boysbandu One Direction, Niall Horan miał wypadek samochodowy. Przyczyną były złe warunki pogodowe. Niestety nie przeżył wypadku. Wyrażamy szczere kondolencje i prosimy o ostrożność...
W mojej głowie wszystko zaczęło się wywracać. Z oczu poleciały łzy wielkości grochu. W stałam z fotela i uderzyłam w telewizor, który spadł z etażerki. Podeszłam do ściany i z całej siły uderzyłam w ścianę. Przerażający ból przeszedł przez moją rękę. Obsunęłam się na podłogę...




22.12.2012

osiem. ♥


Mimo moich sztucznych i wymuszonych uśmiechów nie było mi dobrze. Sprawiałam tylko wrażenie takiej. Dziś jest pogrzeb mojego ukochanego. Bałam się tam iść ze względu na jego rodzinę. Ubrałam TO i ruszyłam w stronę Kościoła. Codziennie gdy zasypiam myślę „Bo by było gdyby Josh żył?” Wymyślałam różne historie. Jak byśmy żyli, a nawet czy wzięlibyśmy ślub? W nocy budzę się z krzykiem bo śni mi się wypadek. W świątyni stanęłam z boku. Pochowanie było najgorsze, rozkleiłam się chociaż stałam z tyłu. Tak było przez kilka kolejnych dni. Żyłam monotonnie, sama. Nie miałam ochoty spotykać się z Eleonor ani resztą chłopaków, chociaż wiem, że to było z mojej strony egoistyczne.

* Miesiąc później *
Moje załamanie nerwowe zmalało, częściej wychodziłam z chłopakami i Eleanor. Mój domek, oczywiście z ich ogromną pomocą, został umeblowany całkowicie w moim stylu. Zajęcia na uczelni rozpoczęły się tydzień temu a już wiem, że będzie dużo nauki. Dziś jest sobota i chłopaki wyjeżdżają w trasę, która będzie trwać aż do czerwca. Eleanor też musi wyjechać bo jej mama zachorowała. Postanowiłam pojechać z zespołem na lotnisko aby tam się z nimi pożegnać. Oczywiście musiałam się rozpłakać szczególnie żegnając Nialla, bo to z  nim najbardziej się zaprzyjaźniłam. Na początku ich trasy rozmawialiśmy codziennie. Potem kontakt stopniowo zanikał aż całkiem się urwał. Gdy Eleanor wróciła z rodzinnego miasta spotkałyśmy się bardzo często. Kiedy nastał czas świąt wyjechałam do Polski. Spędziłam je w wesołej i bardzo rodzinnej atmosferze co dało zapomnieć mi o Joshu. Nawet rozmawiałam z chłopakami przez Skypa ale co mi to dało skoro i tak później znowu mnie olali?

__________________________________________
proszę bardzo, troszkę taki ogólny rozdział ale jest. później będzie ciekawiej . ;)

WESOŁYCH ŚWIĄT! :D

8.12.2012

siedem. ♥


Alex ♥
Gdy film się skończył nikt nie miał ochoty się rozchodzić. Myśleliśmy nad różnymi rozwiązaniami.
-Karaoke – krzyknął Harry
-O nie mój drogi ! Ja śpiewać nie będę. – zaczęłam protestować
-Oj no daj się namówić.
-Nie.
-A może jednak.
-Nie. Zapomnij! – wyszczerzyłam się do lokowatego.
Myśleliśmy i wymienialiśmy się pomysłami co możemy porobić. Każdemu zaczęło się już nudzi, więc najlepszym pomysłem było iść do domu.
-No to gramy w butelkę – krzyknął w końcu Louis
-O. Może być.
-No to zaczynamy .-Liam przyniósł butelkę.
Pierwszy kręcił dawca pomysłu. Wypadło na Zayna.
-Prawda czy wyzwanie ?
-Wyzwanie.
-Hehe.
-Ojojoj Louis coś kombinuje… - złapał się za włosy Harry
-Rozbierz się do majtek i wybiegnij tak z domu. Okrąż go i przyjdź tutaj.
-Hey, Louis daj spokój. Na dworze roi się od hien – zaczął martwić się Daddy
-No właśnie. Będzie owal od Paula – dodałam
-Oj to ja nie wiem – poddał się Louis.
Po chwili szybko wymyślił inne zadanie i bawiliśmy się dalej już bez wychodzenia z domu. Gdy spojrzałam na zegarek dochodziła 3.
-Jej. Muszę was przeprosić ale czas wracać do domu.
-Ojojo. A co to dzieci w domu płaczą. – zironizował Niall
Widocznie nie był tym faktem bardzo zadowolony ale wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Za bramą dobiegł do mnie Liam.
-Chodź, podwiozę Cię.
-Spokojnie, dojdę sama.
-Ja wiem ale chce zrobić dobry uczynek i Cię zawieść.
-No dobra.
Szybko popędził po swojego granatowego mercedesa i byliśmy już w drodze.
-Wiesz Alex...
-Co ?
-Chyba każdy cie polubił.
-No co ty ? – zaśmiałam się
-Mówię serio.
-Widzę, że próbujesz mi coś powiedzieć…
-Ja ?
-Nie, twoja babcia. No pewnie, że ty.
-Bo wiesz…
-No nie wiem.
-Przestań ! – zdenerwował się chyba na poważnie
-Ale ja nic nie robię. Mów. Może cię nie zabije – zaśmiałam się
-Widzę jak Niall ci się przygląda.
-Ha ha. I uważasz, że ?
-No.. Co jeśli on coś do ciebie czuje ?
Zatkało mnie to pytanie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. To wszystko dzieje się za szybko. Jeszcze nawet Josh nie miał pogrzebu a ja już mam „drugiego chłopaka” na głowie.
-Wiesz Liam… Ja nie chce na razie związku.
-Ja to dobrze wiem ale… to może go zranić
-To nie moja wina…
-Ja wiem, ciebie po prostu nie da się nie lubić – zaczęliśmy się śmiać.
-Pogadam z nim jeśli chcesz…
-Naprawdę ?
-Wytłumaczę mu, że jak na razie może liczyć tylko na przyjaźń.
-Na razie ? –poruszał śmiesznie brwiami
-Liam !
-Okey, okey – znowu zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy już pod moim domem. Pożegnałam się z Daddym i poszłam do domu. Szybko wskoczyłam pod prysznic a potem do łóżka i odleciałam do Krainy Morfeusza.

                            ___________________________________________________
Komentujcie. Proszę :D


29.11.2012

sześć. ♥


Alex ♥
Miły kierowca zawiózł mnie pod adres, który dostałam od Eleonor. Wysiadłam i ujrzałam naprawdę duży dom. Kilka razy podnosiłam rękę aby zadzwonić do drzwi aż w końcu niepewnie nacisnęłam dzwonek. Otworzył Louis.
- Cześć Mała- przytulił mnie lekko i wpuścił do środka. Gdy przed chwilą otulił mnie ramionami przypomniałam sobie o Josh’u. Jego pogrzeb odbędzie się pojutrze. Ocknęłam się i lekko uśmiechnęłam się.
- Cześć. Jak tam?
- Po staremu. Myślę, że lubisz horrory ?
- Jasne- i znów wspomnienie związane z moim chłopakiem. Razem bardzo często oglądaliśmy film.
- Chodź poznasz resztę. - wprowadził mnie do salonu, gdzie już toczyło się istne pobojowisko. Wszędzie popcorn i żelki. Louis uspokoił wszystkich (ale tylko na chwilę) i przedstawił nas sobie. Harry, z pokarmem w lokach, Zayn- przystojny, ale trzymający za rękę swoją dziewczynę Perrie, Liam. Od razu wiedziałam, że go polubię. Miły, spokojny. Jak ja. No i Niall, słodki blondyn z rumieńcami. Ja jako, że nie umiałam się tak od razu otwierać na ludzi poszłam za Eleonor do kuchni a chłopaki szukali filmów.
- Co tam Skarbie? - spojrzała na mnie z troską.
- Szczerze? Do dupy. Dzięki za zaproszenie.
- Spróbuj o tym na razie nie myśleć. Chłopaki są godni zaufania.
Objęła mnie ramieniem i wróciłyśmy do salonu. Zajęłam miejsce między El a Liam'em. Zaczęliśmy oglądać „Opętanych”. Horrory mnie po prostu śmieszą, nie bałam się. Po krótkiej chwili poczułam się dziwnie bo miałam wrażenie, że ktoś mnie cały czas obserwuje. Spojrzałam w stronę wyobrażonego wzroku. Nie myliłam się,  niebieskie tęczówki były wpatrzone w moją osobę. Blondyn szybko odwrócił wzrok a ja wróciłam do oglądania, coraz to spoglądając na chłopaka. 

_______________________________________________________
mała zmiana na blogu, wszystko znajduję się na dolnym pasku . :*


20.11.2012

pięć. ♥

Eleanor ♥
Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie. Spojrzałam na Louisa obok mnie, który jeszcze spał. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zastanawiam się tylko co z naszym ślubem w końcu jesteśmy zaręczeni. Ucałowałam go delikatnie w policzek, żeby się nie obudził i wstałam.
”W co by się tu ubrać?” pomyślałam. Może być TO. Wzięłam ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Muszę przygotować dom na dzisiejszy wieczór dla Alex. Zrobiłam naleśniki. Zjadłam a resztę zostawiłam pozostałym głodomorom. Nałożyłam buty i zarzuciłam bluzę bo już robiło się chłodno na dworze. Poszłam do Tesco. Masa jedzenia i słodyczy. Wróciłam cała obładowana. W kuchni siedział mój Louis i Niall z Harrym.
- Może jakiś zacny osobnik raczy pozostawić swoje wygodne miejsce i mi pomóc?
- Ja jem.- powiedział Niall
- Jak zwykle- zaśmiał się Harry
- Już idę Kochanie- powiedział słodko Louis.
- To ja idę do siebie. 
Gdy Niall wyszedł ja rozpakowując rzeczy spytałam:
- Co go ugryzło?
-Ehh… A kto go wie- rzucił na odchodne Harry i wyszedł
-Ja ich nie rozumiem.
-Hey, El kochanie. Nie martw się na zapas może po prostu ma zły dzień.
-Może.
-A więc szykuje się miły wieczór. To wszystko dla Alex?
- A to źle, że w końcu się z kimś zaprzyjaźniłam i to bardzo?
-Oczywiście, że nie. Ja się z tego cieszę.
-No to dobrze.- pocałowałam go- a gdzie reszta ?
-Zayn po śniadaniu wyszedł do Perrie a Liam poszedł pobiegać.
-No, że Zayn to norma ale co wzięło Liama?
-Może się zakochał. Czas zapomnieć o Daniell.
-Może masz racje.

Alex ♥
-Jej już 11. Długo spałam.- powiedziałam sama do siebie.
Wstałam. Umyłam się i przebrałam w TO. „śniadanie zjem w barze” pomyślałam i wyszłam. Nasunęłam na oczy okulary i poszłam do Milk Shake City. Było najbliżej. Usiadłam przy stoliku z widokiem na chodnik. Taki zwyczaj.
-Co podać? -spytała niewysoka blondynka.
- Co polecasz na śniadanie ?
-Tosty, naleśniki, płatki albo sałatkę owocową szefa.
-Sałatka szefa. Poproszę.
-Coś jeszcze ?
-Sok pomarańczowy.
-Dobrze. - odeszła
Na samą myśl o soku pomarańczowym aż zachciało mi się pić.
-Proszę oto zamówienie.
-Dziękuje.
Gdy delektowałam się pyszną sałatką do baru wszedł średniego wzrostu chłopak o blond włosach. Usiadł przy barze.
-To co zawsze.
-Już podaje -dziewczyna uśmiechnęła się
”Stały gość” pomyślałam. Otrzymał to co chciał i wyszedł spoglądając w moją stronę na 3 sekundy się zatrzymując. Po chwili zarumienił się i wyszedł. Gdy do mnie dotarło kim był chciałam wstać i biec za nim ale jeszcze by się przestraszył. O właśnie dziś wieczorek! Położyłam pieniądze na stole i wyszłam. Na zegarku była 13.25. Jej co mi tak długo zeszło. Napisałam do Eleanor na którą mam przyjść.
-Hej. Jak tam przygotowania ?
-O hej. A dobrze. Co u ciebie ?
-Idę do parku. A tak w ogóle na którą mam przyjść ?
- Koło 16.
-Jej to już nie długo.
-No właśnie. Czekam z niecierpliwieniem.
-Ja też. No to nie przeszkadzam. Do zobaczenia
-Do zobaczenia.
Świetnie dogaduje się z El. Mam wrażenie jakbyśmy znały się od dzieciństwa. Mówiąc szczerze to jest moja pierwsza prawdziwa przyjaciółka. Cieszę się że ją poznałam. Pozwala mi zapomnieć o Joshu. Prawdę mówiąc chyba mój rozum to zrozumiał bo mimo iż tęsknię nie potrzebuje wiecznego bólu i płaczu. Posiedziałam jeszcze chwilę w parku. Zrobiłam małe spożywcze zakupy w Tesco i wróciłam do domu. Wzięłam kąpiel. Przebrałam się  i czekałam na taxi.   



      

14.11.2012

cztery. ♥


Alex ♥
-Oto pani wypis. Proszę nie przemęczać organizmu i dużo odpoczywać.
-Dobrze.
-Do widzenia. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Do widzenia.
-A ! Zapomniałbym ! Za dwa tygodnie proszę się zgłosić na badania.
-Oczywiście.
Nareszcie wolna pomyślałam. Wracam do domu. Zamówiona taxówka już na mnie czekała. Miły kierowca pomógł mi z bagażami a ja podałam mu dokładny adres mojego zamieszkania. Eleanor wypisali dwa dni wcześniej ode mnie. Zależało jej abym się do nich wprowadziła ale nie chce się im zwalać na głowę. No właśnie…im. Ja ciągle nie znam chłopaków no pomijając przezabawnego Louisa. Zaśmiałam się w myślach na jego wspomnienie. Nie mam co narzekać bo jutro wieczorem El szykuje wieczorek powitalny w domu chłopaków, więc będzie okazja ich poznać osobiście. Dotarłam na miejsce i zapłaciłam kierowcy, gdy pomógł mi z bagażami. Jejku, naprawdę muszę się wybrać na zakupy. W moim domu nie ma prawie nic oprócz łóżka, lodówki, kuchenki no i łazienki oczywiście. Walizki rzuciłam w kąt i poszłam wziąć odprężającą kąpiel. Przebrałam się w TO jak na tę porę roku i Londyn było naprawdę ciepło. Wyszłam rozejrzeć się po okolicy. Zamknęłam dom na klucz i wyszłam na chodnik.
-Broń się Arktosie to ja Tabaluga! Pokonam cię! - krzyczał do mnie mały chłopczyk.
-Nick! Jak ty się zachowujesz?- krzyknęła kobieta podbiegając do niego.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się ciepło do zestresowanej kobiety i do przestraszonego malca.
-Naprawdę przepraszam chyba ogląda za dużo bajek.
-Jeszcze raz nic się nie stało.
-Nick! Choć idziemy! Do widzenia.
-Do widzenia. Pa Nick.
Śmiałam się sama do siebie z tej sytuacji. Oglądam Tabalugę gdy mam czas. To dobry przykład dla dzieci, że nie liczy się wzrost albo wiek aby walczyć o swoje i bronić innych. Poszłam do parku i usiadłam na ławce oglądając małe kaczki pływające w stawiku. Zaraz szkoła. Nie mam ochoty się tym teraz zajmować ale muszę się przygotować. Mamy piątek, jutro jest wieczorek, więc w poniedziałek wybiorę się na zakupy. Zrobiło się chłodno. Przegryzłam w domu co nie co, wykapałam się i udałam się do Krainy Morfeusza.


7.11.2012

trzy . ♥


Alex ♥
Obudziłam się chyba dość wcześnie bo na dworze było ciemno. Spojrzałam na zegarek aby się upewnić. Wskazywał 05:55. Byłam na tyle wypoczęta, że nie chciało mi się już spać. Przekręciłam się na bok zobaczyć czy dziewczyna z wczoraj nadal tam jest. Spała. „No co ty nie powiesz” skarciłam się w myślach. Jest noc, więc nie wiem czego się spodziewałam. Dręczą mnie wyrzuty sumienia, że źle wczoraj potraktowałam tą dziewczynę. Byłam załamana tym co się stało. Nie codziennie traci się chłopaka, z którym wiązało się plany związane z przyszłością. O Boże Josh! Jechaliśmy do domu, wypadek, trafiliśmy do szpitala, przyszedł lekarz… to nie może być prawdą. Mój Josh. Co ja mam teraz zrobić?! To wszystko bez niego nie ma sensu. To moja wina, powinnam była pozostać nieugięta. Zwolniłby i nie doszłoby do wypadku. Na pewno by żył. Ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Dlaczego to akurat mnie musiało spotkać?! Gorzkie łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nie mogłam złapać oddechu, usiadłam na łóżku a twarz schowałam w dłoniach mimo iż i tak było ciemno i nikt tego nie mógł zauważyć. Zaczęłam płakać mocniej po czym wybuchłam już przeraźliwym płaczem. Nagle poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu. Przestraszyłam się ale bez chwili zastanowienia wtuliłam się w osobę stojącą przede mną, która pozwoliła mi zmoczyć swoją piżamę.
- Ciii… spokojnie. Wszystko się jakoś ułoży. - mówił ciepły damski głos, który uspokajał moje myśli.
Dziewczyna głaskała mnie po głowie dodając mi otuchy. Tego mi było trzeba. Osoby, w której mogę się wypłakać.
- Hej, przestań już bo cię głowa rozboli.
- Yhym. - wymruczałam próbując się uspokoić.
Dziewczyna spojrzała na mnie po czym podniosła moją głowę i spojrzała w oczy.
- Ja wiem. Nie będzie łatwo ale czas leczy rany. - po czym się uśmiechnęła.
Chciałam to odwzajemnić ale nie dałam rady wykonać prostego gestu podnoszącego kąciki ust.
-Jestem Eleanor. 
- Ola ale możesz mi mówić Alex. Tak będzie ci łatwiej.
- Nie jesteś stąd?
- Nie. Jestem z Polski.
- Co Cię tu sprowadza ?
- Moje studia medyczne i pasja do tańca. 
- Jaki kierunek?
- Kosmetologia.
- Ooo.. interesujące.
-Tak właściwie czemu tutaj jesteś?
- Muszę przestrzegać odpowiedniego żywienia będąc modelką. Powinnam brać witaminy ale przez duże zamieszanie w mojej branży zapomniałam o nich przez dwa dni. Tak więc gdy byłam na pokazie zasłabłam.
- Przykro mi.- wydusiłam bo nie wiedziałam co mogłabym jej powiedzieć
- Nie ważne. Wszystko jest dobrze ale muszę zostać tu jeszcze parę dni.
- Bynajmniej nie będę tutaj sama.
- A tobie co się stało?- spytała niepewnie.
- Miałam wypadek samochodowy. Ja skończyłam z siniakami, podrapaniami i mocnym wykrwawieniem ciała ale nic poważnego, ale mój chłopak… nie żyje.
- Przepraszam. Nie powinnam byłam. 
- Hey. Ja zapytałam pierwsza więc ty tez miałaś prawo.- wydusiłam lekkiego banana aby polepszyć humor Eleonor.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym aż ku naszemu zdziwieniu zrobiła się dziewiąta. Wtedy miałyśmy iść na śniadanie. Nie było zbyt smaczne, gdyż nie przepadam za mięsem. Zjadłam tylko sałatkę. Po posiłku wróciłyśmy do sali. Ujrzałam nawet bardzo przystojnego mężczyznę siedzącego na łóżku Eleanor.
- Cześć Skarbie.
El usiadła obok niego i przytuliła. Pewnie są parą. Usiadłam na swoim łóżku i sprawdziłam telefon. Nic nowego. Może powinnam zadzwonić do rodziców. Pewnie się martwią tym całym wypadkiem i w ogóle. Zrobię to później. Podeszła do mnie El ciągnąc za rękę chłopaka.
-To jest Alex. Moja nowa przyjaciółka - powiedziała i wskazała na mnie- Alex to jest Louis. Mój narzeczony.
- Miło mi cię poznać.
- Mnie również.- odpowiedziałam
Rozmawialiśmy już dłuższy czas śmiejąc się co pozwoliło mi zapomnieć o wszystkich przykrościach. Louis jest bardzo zabawny i świetnie do siebie z El pasują.
- A więc nie znasz One Direction?- wyrwał mnie z zamyśleń męski głos.
- Nie jestem wielką fanką ale słyszałam jakieś piosenki.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Nagle do Sali weszli rodzice Josha.
-To wszystko przez ciebie! To twoja wina, że nasz jedyny syn nie żyje!- wykrzyczała zapłakana kobieta - To ty powinnaś umrzeć!
-To są twoje rzeczy. Nigdy ale to przenigdy się z nami nie kontaktuj, nie odzywaj i nie odwiedzaj. Dla nas jesteś martwa. – dodał jego ojciec.
Łzy leciały mi jak groch. Po tych wszystkich przykrych słowach wyszli. Wtuliłam się w moją poduszkę aby uciszyć swój płacz. Poczułam ciepły dotyk, który był mi dobrze znany.
- Za tydzień mnie wypisują. Mój dom jest nie umeblowany, ba nawet nie ma podstawowego wykończenia wnętrz a ja zostałam wyrzucona z tymczasowego mieszkania. - zaczęłam się żalić- musze wrócić do Polski.
-Hey. Nie zapominaj o nas.
-No właśnie. W naszym domu na pewno znajdzie się tymczasowe miejsce dla ciebie. - poparł ją chłopak
Usiadłam na łóżku cała zapłakana.
-Jak wy to sobie wyobrażacie? Jakaś pierwsza lepsza dziewczyna ma zamieszkać z bożyszczami większości dziewczyn! Zwalę się wam na głowę i może przy okazji zniszczę wam karierę !
Nie miałam siły się kłócić. Wszystko zaczęło mnie denerwować. Skutkiem tego nawrzeszczałam na swoich nowych przyjaciół. Znowu się rozpłakałam. Nie wiem co powinnam zrobić.  Po chwili usłyszałam cichą rozmowę El i Louisa. Nawet nie wiem o czym rozmawiali mimo iż cały czas byłam wtulona w dziewczynę. Usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę.   
-Naprawdę nie musicie się nade mną litować.  
-Przestań. Jesteśmy przyjaciółmi więc sobie pomagamy. -uśmiechnęła się pocieszająco.
Rozmawialiśmy dość długo i bardziej się poznawałyśmy. W taki sam sposób minął tydzień. Już mają mnie wypisać. Nie, na pewno nie mogę zrzucić się na głowę Louisowi i Eleanor. Muszę wrócić do domu.  


26.10.2012

dwa . ♥


Alex ♥
Obudził mnie dźwięk cichej rozmowy. Próbowałam unieść powieki lecz, bardzo jasne światło raziło mnie. Zaczęłam mrugać ale przyzwyczaić oczy do światła dziennego. Zobaczyłam, że w moim kierunku idzie pielęgniarka. Odchrząknęłam, ponieważ miałam bardzo sucho w gardle.
- Gdzie jestem?- spytałam cicho.
- Wszystko wyjaśni Pani lekarz.- kobieta w średnim wieku zmieniła mi kroplówkę.
Po chwili na salę wszedł starszy mężczyzna, jak mniemam, to on miał mi wszystko wytłumaczyć.
-Dzień dobry. Jak się Pani czuje?
- Co się stało, czy ja jestem w szpitalu?
- Tak, miała Pani wypadek samochodowy.
- Wypadek?! Jak? – chciałam się nieść, ale kabelki mi na to nie pozwalały. – O mój Boże… A Josh? Co z nim?
- Emm.. mężczyzna miał czterogodzinną operację. Przykro mi, ale nie przeżył.
- Josh nie żyje? Co pan wygaduje? – po współczującym wzroku lekarza, wiedziałam, że nie oszukuje. – Niee… - zalałam się łzami.
- Proszę się uspokoić, bardzo proszę.
- Jak mam się uspokoić jeśli mój chłopak zginął? Czy Pan wie o czym mówi?! – pod wpływem chwili zaczęłam krzyczeć i odpinać od siebie kroplówkę i Bóg wie co jeszcze.
- Niech Pani się uspokoi i położy.
Lekarz podał mi jakieś środki uspokajające i po chwili leżałam z powrotem.
„ Co ja teraz zrobię?” w jednej chwili moje życie tak po prostu straciło sens. Odwróciłam się na bok i ujrzałam dziewczynę leżącą na łóżku obok. Powinnam się przywitać i zachować kulturalnie, ale nie dałam rady. Moja oczy zaszły ponownie łzami i po chwili zasnęłam.

_____________________________________________________________
cześć. :* trochę krótki, wiemy. w następnych zacznie się wszystko rozkręcać, pojawi się 1D. 
do następnego. < 3


18.10.2012

pierwszy . ♥


Alex ♥
Po dość długiej podróży dotarliśmy z Joshem do Londynu. Lot był przyjemny i spędziliśmy go na rozmowie.  Londyn. Stolica Wielkiej Brytanii. Mam zacząć tutaj studia medyczne na wydziale położnictwa a także przyjechałam tutaj aby rozwijać pasję taneczną. Nasze mieszkanie jest w centrum a mieszkanie rodziców mojego chłopaka jest bardziej na południowy-zachód. Na początku jedziemy do jego rodzinnego miejsca a potem odwiedzimy nasze przyszłe mieszkanie, ponieważ nasz domek nie ma dokładnego wykończenia.
Taxi zatrzymało się przed niedużym typowym, jednorodzinnym, angielskim domem. Wykonany z czerwonej cegły. Otoczony niskim ogrodzeniem z dużym podwórkiem i z tego co opowiadał Josh ma nieduży basen. 
- Ładnie tutaj.- stwierdziłam.
Josh nic nie powiedział tylko zabrał się za bagaże.
- Czekaj, pomogę ci. - oznajmiłam i skierowaliśmy się do drzwi domu.
- Witaj synu! - krzyknęła od progu kobieta i od razu uściskała go czule.
- Cześć mamo. - Josh odwzajemnił uścisk
- To jest zapewne twoja dziewczyna? Alex? - spytała rodzicielka mojego chłopaka.
- Tak. – potwierdził.
- Dzień Dobry. - przywitałam się z grzecznością.
- Chodź kochana. Niech ja cię przytulę. - powiedziała jego mama i mocno mnie ścisnęła.
- Skarbie-  zaczął Jose- to moja mama Anne. Mamo - skierował się do swojej rodzicielki- to moja dziewczyna Alex.
- Miło mi panią poznać.  zwróciłam się do Ann.
- Mnie również.
- Taty nie ma?
- Ach, niedawno wyszedł do sklepu. Wróci za około godzinę.
- Rozumiem. Pozwolisz mamuś, że się rozpakujemy?
- Jasne, Twój pokój na Was czeka. – uśmiechnęła się.
Wzięłam dwa małe bagaże i poszłam za swoim chłopakiem. Szliśmy po dębowych schodach, następnie skręciliśmy w lewo i weszliśmy do drugiego pokoju.
- Nic się tu nie zmieniło. – odstawił walizki na podłogę.
Usiadłam na sporym łóżku pokrytym piękną satynową pościelą. Ściany były purpurowe a podłoga była wykonana z ciemnego dębu co nadawało romantyczny nastrój. Znajdowała się tam również duża lustrzana szafa i małe biurko. Obok łóżka było nieduże okno i wyjście na taras.
- Masz bardzo ładny pokój.
Josh uśmiechnął się tylko i usiadł obok mnie. Przytulił mnie po czym dostałam soczystego buziaka w usta.
- Może pojedziemy do naszego domu?-  spytał.
- Już się nie mogę doczekać.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Wychodzimy! – krzyknął głośno i już nas nie było.
Wsiedliśmy do srebrnego auta. Po półtorej godziny  podróży dotarliśmy do naszego wspólnego domu w centrum. Po autostradzie jechało się dość spokojnie, bo nie było dużego ruchu. 
- No to jesteśmy. 
- On jest jeszcze ładniejszy w rzeczywistości niż na zdjęciach.- powiedziałam zachwycona.
Szybko przekręciłam kluczyk w drzwiach naszego domu. Jego pomieszczenia były perfekcyjnie rozmieszczone. Dom składał się z przedpokoju, dużego salonu, kuchni, pokoju gościnnego z łazienką, dwóch pokoi sypialnych z połączoną łazienka i moją salą do baletu, którego ściany są lustrami.
- Już wiem jak go urządzimy. – stwierdziłam, układając sobie plan w głowie.
- Cieszę się. – Josh posłał mi szeroki uśmiech.
Rozmawialiśmy dość długo przy zamówionej później pizzy aż zrobiło się ciemno.
- Myślę, że czas już wracać.
- Faktycznie. Późno już, mama pewnie się martwi. – pomógł mi wstać.
Szybko zebraliśmy wszystko i udaliśmy się w drogę powrotną. Zaczął padać deszcz a raczej zaczęło lać.
- Zwolnij. -  powiedziałam zaniepokojona widząc dużą liczbę na liczniku samochodu.
- Spokojnie.
Już nic nie mówiłam patrzyłam tylko jak mój chłopak jedzie z zawrotną szybkością. Nagle poczułam głośne hamowanie i pisk opon. Uderzyliśmy w coś a później chyba dachowaliśmy. Nie wiedziałam co się dzieje. Rozglądałam się wszędzie. Josh był przytomny. Potem usłyszałam głośny huk i jakiś samochód wjechał w nasz pojazd. Wbił się w stronę kierowcy.
- Josh! – krzyknęłam głośno.
Był nie przytomny. Nie mogłam się ruszyć bo coś zacięło pasy.
- Kochanie! Spójrz na mnie! 
Ucałowałam go w policzek i nic. Po chwili poczułam, że coś spływa mi po twarzy. Odruchowo dotknęłam ręką głowy ale poczułam straszny ból głowy. Na palcach zobaczyłam swoją krew. Za parę sekund usłyszałam dźwięk karetki ale zemdlałam.

___________________________________________________
no to mamy pierwszy. prosimy o komentarze i szczerą opinie. rozdziały będą raczej dodawane co tydzień. do następnego . :*


13.10.2012

na początek . ♥

Chciałybyśmy przywitać wszystkich naszych czytelników!
Na tym blogu będą pojawiały się kolejno rozdziały opowiadania. 
Postacie naszej historii znajdziecie w zakładce: bohaterowie.
A informacje o autorkach opowiadania będą jeszcze dziś zamieszczone w zakładce: o autorkach.

SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO CZYTANIA I ZACHĘCAMY DO KOMENTOWANIA!
PROLOG JESZCZE DZIŚ! :D :*